Tokusatsu to dla mnie coś, co oglądam z konieczności; niestety Japończycy je uwielbiają i granie w nich uważają za fajne.
Oglądałam więc "GenSeiShin Justirisers" (2004-2005) z powodu takiego jednego kolesia grającego główną rolę... Isaka Tatsuya się nazywa : D. Tokusatsu jak tokusatsu - wielki zły, który okazuje się nie być wcale tym głównym złym, a do tego kilkoro dzieciaków walczących o miłość i sprawiedliwość. Pomaga, że bohater Tacchana jest słodki : D A im dalej idzie fabuła, tym bardziej jest porąbana i poczucie humoru staje się... no. Intrygujące xD
A drugim obejrzanym przeze mnie w całości tokusatsu jest "JuuKen Sentai GekiRanger", zapewne niektórzy o tym słyszeli. Powód? Och. Suzuki Hiroki i Araki Hirofumi, oczywiście. I jednego z bliźniaków Takagi (a jak się okazuje w pewnym odcinku, nawet obu! xD) No i Kawano Naoki, przyznaję się, lubię faceta : D Pomimo, że tokusatsu, to kocham to cholerne GekiRanger całym sercem. Za głównego złego (Rio-sama!

Araki sam nazywa swoją postać "Rio-sama", co mocno mnie śmieszy, btw), za jego podwładną Mele, za głupiego jak but głównego bohatera (... obejrzałam dwa pierwsze odcinki i od tamtej pory nigdy nie spojrzałam już na Zukki'ego tak samo xd), za głupie wstawki, za odcinek w epoce Edo i za to, że do Rio bardziej niż "-sama" pasuje dodanie "-chan".
Właściwie jest to takie tokusatsu, które mogę innym polecić! Nigdy nie myślałam, że to powiem xD
Kamen Riderów jeszcze nie oglądałam. Choć podejrzewam, że w końcu będę musiała, biorąc pod uwagę, że moi ulubieni aktorzy mają głupi zwyczaj w tym grywać xD